Śmiech i płacz - Wiosna na Spiszu, lato w Ameryce


| Świat. Próba opisu | Mistrz Paweł z Levoczy | Cisza | Nad jeziorem w Scofield, Utah | New York, New York |


Świat. Próba opisu

Wielki świat
jest mniejszy niż myślisz,
jest na miarę człowieka, jego małości.

Weź dla przykładu to, co widzisz tu, w Spisskim Salase.
Świat jest jak Słowacja o zmierzchu:
liliowy, chłodny, prowincjonalny, bezradny, żałosny

gasnący bez przeszkód,
pomimo wiosny,
cicho


    Spisske Pohrodie, 23 kwietnia 1998 r.



Mistrz Paweł z Levoczy

Kim był?

Nie za wiele rozumiemy z tajemnicy samego siebie,
skąd więc nam wiedzieć kim był on?

Nie wiemy
czy na pewno nazywał się Paweł
i czy naprawdę był
z Levoczy

Tylko jego mistrzostwo jest pewne,
bez wątpienia. Olśnieni dziełem, dotykając figur, wiemy:
rozumiał, co znaczy zdradzić i być zdradzonym,
znał gęstniejącą samotność tego, kogo czeka męka,
bezradność myśli, sytość brzucha, boleść utraty
i "ciemną słodycz kobiecego ciała".
Też piękno i handel,
dostatek i gorycz.

Pragnął
rzeźbić ołtarze,
mieć z nią dzieci,
należeć do Konfraterni Bożego Ciała,
nudzić się i marzyć w Levoczy,
pić tokaj nocą,
szkolić uczniów

i mówić życiu "kocham"
w lipowym drzewie i gotyku.

Nie wiemy, czy się modlił,
ale wiemy, że wielu modli się dzięki niemu.

Rzadko widywano go bez dłuta.
Być może jego przyjacielem był Wit Stwosz,
kuzyn żony na pewno był anabaptystą,
a szwagier, mer miasteczka, wprowadził
do Levoczy reformację.
Teść był bogaczem.

Jak zawsze,
lepiej znamy okolicę człowieka.
On sam się wymyka
palcom,
słowu,
oku

Kim on był?

Teraz
kim jest?


    Levocza, 22 kwietnia 1998 r.



Cisza

z widokiem na zamek,
wzgórza, lodowatą ciszę,
z odgłosami deszczu, górskich ptaków
i piły Husquarna...

W dalekim lesie pada
podcięte, śmiertelnie ranne drzewo.
Skowyt, drżenie ziemi. Tykanie zegara.

Żadnego telefonu
od wielu miesięcy
Ponieważ biegną lata
i ziemia się kręci,
przesuwa się mój dom,
rośnie i butwieje,
nadstawia pyszczek słońcu
ciągle w nowych miejscach.

Pędzą.
Mój dom i życie, mądrzejsi ode mnie.
Znieruchomiało wszystko tylko teraz, na błysk kwietniowej chwili,
na ułamek losu,
złapanie oddechu
przed pięćdziesiątką.

Tu, na Spiszu, po słowackiej stronie.
Z widokiem na zamek,
deszczowe wzgórza,
ścięte drzewo


    Spisska Kapitula, 21 kwietnia 1998 r.



Nad jeziorem w Scofield, Utah

    lekko drży struna złota łza diament rosy
    jak tu zamknąć oczy"
S. Sara

stygnie dzień
bledną zorze w łun dreszczach
pachną trawy po deszczach
rośnie cień


    20 lipca1999r.



New York, New York

Oto Manhattan,
najmniej poetyczne
miejsce naszego świata.

W Katedrze Świętego Patryka
słychać młoty pneumatyczne,
klaksony taksówek i daleki ryk
Wielkiej Nierządnicy - Miasta.
Ale też szelest ziaren różańca
przed Słońcem Monstrancji.
Z chmury ciszy deszcz łaski.

Szafirowe witraże
łączą i oddzielają
dwa światy na
dobre i złe


    Nowy Jork, sierpień 1999 r.


| do góry | powrót | | Zorze i jaskółki | Miesiące | Wiosna na Spiszu, lato w Ameryce | Późna jesień |
| Azulejos. Pocztówki z Protugalii (cz.2) i Andaluzji | Sycylia | Dwie strony czasu |