"(...) najpiękniejsze,
co mogło się
przydarzyć tej ziemi,
to chrześcijaństwo."

 

    Theologia benedicta

    «Złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym» (1 Tm 4,10). «Bóg żywy» to zmartwychwstały i obecny w świecie Chrystus. To On jest prawdziwą nadzieją [...] .
    Te trzy krótkie, proste i kerygmatyczne zdania spisuję z jednego z dokumentów sygnowanych podpisem Benedictus PP XVI. Dokument nosi datę 22 lutego 2009 roku i tytuł Orędzie z okazji XXIV Światowego Dnia Młodzieży (5 kwietnia 2009 r.). Zdania te wiernie prezentują i streszczają to, co charakterystyczne w nauczaniu Papieża i w jego teologiczno-pastoralnej myśli: biblijny korzeń, radykalny prymat Boga, chrystocentryzm, egzystencjalny ton współbrzmiący z problematyką najaktualniej współczesną, głębię ujęcia.

Przeszłe, teraźniejsze, przyszłe

Słowa "Złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym" zapisuje św. Paweł w liście do swego bliskiego współpracownika Tymoteusza, człowieka, w którym widział niemal swoje alter ego, jak wynika z wielkiej pochwały sformułowanej w Liście do Filipian: "nie mam bowiem nikogo równego mi duchem [isópsychon]" (2,20) . Benedykt XVI czyni te słowa tytułem dokumentu i z teologiczną maestrią buduje na ich stelażu tekst orędzia. "Młodość jest czasem nadziei", stwierdza we wstępnej części; wszyscy odczuwamy jej (nadziei) potrzebę, "lecz nie nadziei jakiejkolwiek, ale nadziei trwałej i godnej zaufania". Gdzie ją rozpalić "i jak uczynić ciągle żywym w sercu płomień nadziei?" - pyta. Tu odwołuje się do encykliki Spe salvi: "tą nadzieją «może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć»" (nr 31). Ani człowiek, ani ciało - taką nadzieją być nie mogą, zaś człowiek pokładający ufność w "nietrwałych nadziejach", odwraca - tym samym - swe serce od Pana i jest "podobny do dzikiego krzaka na stepie" (Jr 17,6). Kryzys nadziei, uderzający najłatwiej i najdotkliwiej w młodych, ma takie właśnie źródło: odwrócone od Pana serce, a w konsekwencji beznadzieja podobna do beznadziejnego losu dzikiego, stepowego krzewu na bezwodnej ziemi. Pod tym mocnym biblijnym obrazem kryją się dzisiaj, wyjaśnia Papież, konsekwencje "pustki rodzinnej, jak też permisywnych i libertyńskich wyborów wychowawczych", "traumatycznych doświadczeń", a także narkotyki, alkohol, agresja, rady "złych mistrzów", "kłamliwe chimery" idolatrii pieniądza, kariery i sukcesu. Wyjściem z tego śmiercionośnego labiryntu jest nowa ewangelizacja, cierpliwe, wytrwałe i radosne odkrywanie Boga - dawcy nadziei (Rz 15,13), budowanie ze Zmartwychwstałym życiowej relacji oraz obrona i uzasadnianie "nadziei, która w was jest" (1 P 3,15). Na tej drodze towarzyszy nam wiernie Maryja, Matka Nadziei, Stella Maris. Ona chroni przed zagubieniem, popadnięciem w błąd, poślizgnięciem, lękiem, nadmiernym utrudzeniem odwodzącym od celu; w sumie - przed utratą nadziei .
    Oto typowa dla Benedykta XVI linia teologicznego myślenia; tak dałoby się zrekonstruować kerygmatycznie sprofilowany, charakterystyczny dla "późnego Ratzingera" model theologumenonu, podstawową strukturalno-treściową jednostkę jego nauczania: egzystencjalny problem - odpowiedź Objawienia - diagnoza i ambiwalencja współczesności - teologalne rozwiązania - eklezjalny kontekst całości. Zmieniają się nieraz proporcje, zakres oraz kolejność tych punktów (warstw myślenia), dochodzą czasem nowe, ale zawsze wewnętrzna logika wywodu i rozpoznawalna przejrzystość wynikania mają swe źródło we współbrzmieniu i "intelektualnej" współpracy tych pięciu elementów, które w gruncie rzeczy składają się na dwa istotne dla Ratzingerowej "hermeneutyki odnowy (aktualizacji) w ciągłości" - ressourcement i aggiornamento . Chodzi tu bowiem o taki powrót do źródeł, który byłby służbą dla teraźniejszości, czyli aktualizacją tradycji.
    To pierwsza i sygnalna jedynie zapowiedź tego, co książka ta zawiera i opatruje tytułem Theologia benedicta, wstępne rozpoznanie syntetyzującego elementu tej teologii. W każdym razie chodzi o ten typ refleksji teologicznej, który zdecydowanie odrzuca podporządkowanie się tendencjom skrajnym, takim, które współcześnie zwykliśmy opatrywać etykietami "progresizm" i "tradycjonalizm". Jest to teologia, która metodologicznie, strukturalnie i treściowo jest oparta na dynamicznej równowadze badawczego wglądu w to, co przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. Powiedzmy to jeszcze mocniej: ressourcement i aggiornamento są tu do siebie wprost (a nie odwrotnie) proporcjonalne. Tak opisana zależność (wprost proporcjonalna) obu tych elementów hermeneutyki teologicznej jest konieczna dla zdrowia teologii współczesnej, a jej brak jest źródłem wielu teologicznych niedomagań. Teologia Benedykta XVI jest dzisiaj tego zjawiska (znacznie szerszego niż ona - teologia Benedykta XVI - sama) wyrazistą ilustracją i istotnym wzorcem - patrz struktura i punkty ciężkości prezentowanego wyżej orędzia.

"Módlcie się za mnie",

    Piszę te słowa w jasne, wiosenne dni Oktawy Wielkanocnej 2009 roku, prawie dokładnie w czwartą rocznicę wielkich kwietniowych wydarzeń: śmierci Jana Pawła II, konklawe, wyboru Benedykta XVI (19 kwietnia 2005 r.) Cztery lata od pamiętnej homilii, podczas której padły słowa: "Cierpimy z powodu cierpliwości Boga. Tymczasem wszyscy potrzebujemy Jego cierpliwości" , słowa, których słuchałem z wewnętrznym dreszczem i dzięki którym zaczynałem rozumieć, że po śmierci Jana Pawła II Bóg nie zostawił nas sierotami. Że mamy Ojca. Nie waham się myśleć, że jest jednym z największych darów Boga dla naszego świata i naszego czasu. Mówi - jak kiedyś określił służbę papieża Jan Paweł II - "do nas i za nas". On sam mówił (na długo przed 2005 rokiem), że papiestwo jest wałem ochronnym dla świata; wałem ochronnym przed powodzią samowoli . Ryzykuje wiele, myślę, że znacznie więcej niż się powszechnie sądzi. Jak pisał tuż po konklawe Peter Seewald, autor przeprowadzonych z Nim bestsellerowych wywiadów-rzek: "jest prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie" . Jego poprzednika kilkakrotnie usiłowano zabić. Ale jeszcze jako kardynał, w 1997 roku, podczas wywiadu dla bawarskiej telewizji, na pytanie o to, czy i czego się w życiu boi, powiedział: "boję się tylko u dentysty" . Choć też pokornie prosił, już jako papież, w grudniu 2005 roku: "Módlcie się za mnie, abym nie uciekł z obawy przed wilkami" .
    Piszę o tej trudnej kwestii obecnego pontyfikatu już we wstępie niniejszej książki, dlatego że ten właśnie kontekst - ataków medialnych na papieża, histerii towarzyszącej temu zjawisku, cierpienia Kościoła i Ojca Świętego - powoduje sporą dezorientację w odbiorze przesłania Benedykta XVI. Nieraz kwestia ta pojawi się jeszcze na tych stronicach, ale już tu, tytułem koniecznego wprowadzenia, służącego interpretacji całości, namawiam do zdrowego rozsądku, czyli do relatywizacji medialnej nagonki na Ojca Świętego, do wysiłku rozumienia wielkości i głębi jego nauczania, czytanego bez zniekształceń i presji niechętnych mu (a często i naskórkowych) prób narzucenia zafałszowanej interpretacji przesłania poprzez zmianę akcentów, wyrywanie wypowiedzi z kontekstu, pozbawianie ich źródłowości wiary etc. Mówiąc dosadnie i krótko: diabeł nie znosi demaskacji, nie cierpi, kiedy się go rozbiera do naga i pozbawia przebrań, tym samym pozbawiając kłamstwo pozorów prawdy. Benedykt XVI jest diagnostykiem złożonego świata (post)modernistycznego, przenikliwie inteligentnym, nieustraszonym i o rozległej sile oddziaływania (Jan Paweł II wyniósł w naszej epoce papiestwo do rangi największego autorytetu moralnego współczesności). Tego zło nie wybacza (nienawiść przeciw wałom ochronnym). Zwroty: "obudził bestię" czy "nadepnął jej na ogon" tylko pozornie i dla uprzedzonych grzeszą nadmierną emfazą. Uważam, że w gruncie rzeczy opisują one trafnie ważny składnik skomplikowanej natury zjawiska, które należy istotnie (jak sądzę) do najnowszej fazy przemian cywilizacyjnych atlantyckiego (euro-amerykańskiego) świata. W reakcji na nauczanie Benedykta XVI, obok przeróżnych odmian ignorancji religijnej, życiowego zagubienia, odmiennych logik, systemów wartości, kodów wyrażania tychże etc. - mamy bowiem do czynienia z odwetem mysterium iniquitatis, z "fizyczną" niejako reakcją metafizycznego - w swej istocie - zła. Nonkonformizm i bezkompromisowość Papieża, pozbawione kamuflażu, prowokacyjnie "anachroniczne" dbanie o prawdę, a nie o image i PR, troska o to, by niekoniecznie "nadążać", ale koniecznie chcieć i próbować "podobać się Bogu" - budzą gwałtowny sprzeciw zła, którego celem jest w gruncie rzeczy przerwanie wału ochronnego , który stanowi papiestwo dla Kościoła i całego naszego świata, kultury i ludzkiej cywilizacji. Skala nienawiści i płynących z niej oszczerstw, wyzwisk i obelg jest zaiste niemała, nawet jak na realia ponowoczesnego świata, który widział i słyszał niemało i którego pojęcie tolerancji jest jednym z najbardziej cynicznie stosowanych, zarezerwowanych jedynie dla swoich. Nienowoczesny = reakcyjny = zły . A więc: karierowicz, doktryner (bo za to mu płacą), kłamca, zwolennik tortur wobec homoseksualistów, rottweiler Pana Boga, pies łańcuchowy, młot Boży, nieludzki pesymista, budzi trwogę, nie lubi młodzieży, syn żandarma i szwaczki, hamulcowy, pancerny, figura z czarno-białego filmu puszczonego wstecz... Najobrzydliwszych epitetów przytaczać się nie godzi, są pie auris offensiva i przed ich zacytowaniem powstrzymuje mnie troska o ekologię wyobraźni i ducha Czytelników. Komentować żadnego z powyższych nie warto. Za komentarz niech starczy cytat z Księgi Mądrości, po który Kościół sięga w Wielkim Tygodniu: jest "nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga [...] Dotknijmy go obelgą" (Mdr 2,12-20).

Mozart

    Bliskie jest mi porównanie dorobku teologicznego i osobowości Josepha Ratzingera/Benedykta XVI do Mozarta . Ogromna wiedza na temat otchłani ludzkiej egzystencji, jej sprzeczności i paradoksów, poznanie "nieba i piekła" życia, jego tragedii, dramatu wolności, kruchych źródeł ufności - i geniusz przenoszenia mysterium vitae w mysterium artis. Z wyraźną dominantą jasności, jakiejś promienności nut/słów, promienności z innego świata, pogody, prostoty, braku nadmiernej komplikacji formy nawet tam, gdzie mówi o sprawach najbardziej skomplikowanych, zagmatwanych zarówno intelektualnie, jak i egzystencjalnie. Teologia Ratzingera/Benedykta XVI jest sztuką (kompozycja, piękno, język) z iskrą geniuszu w tekście i pod tekstem, z serdecznością i pozytywnością spojrzenia zakorzenionego w wierze, z nadludzką pracowitością w tle . Nie bez znaczenia dla mozartowskiego typu tej teologii jest zapewne bawarskość Ratzingera/Benedykta XVI. Obaj bohaterowie tej analogii wywodzą się wszak z tego samego austro-bawarskiego, północnoalpejskiego, niemieckojęzycznego kręgu kulturowego. W każdym razie pasja, z jaką Benedykt XVI po dziś dzień, czy to w Watykanie, czy w Castel Gandolfo, siada do pianina i gra Mozarta, wiele zapewne mówi o wewnętrznym pokrewieństwie obu postaci. Połączenie pewnego typu subtelnego, życiowego outsiderstwa z iście barokowym błyskiem geniuszu - to cechy obu. Oczywiście, podobieństwa biograficzne nie mogą iść nazbyt daleko i nie one są istotne; mozartowska jest tu synteza głębi i egzystencjalności, rozmachu i jakiejś claritas teologicznej symfonii Benedykta XVI. Geniusz wyrażania, to znaczy geniusz wcielania myśli w słowo, w pewną muzyczność teologii, tajemnica sztuki obecna w sercu tego, co naukowe i kerygmatyczne.
    Iście Mozartowski łuk tej teologii, łączący istotę życia z istotą sztuki, wyrażają na swój sposób motta z tytułowej strony rozprawy. Tęcza jest tu rozpięta od ziemi, od doświadczenia tajemnicy życia, dotkliwie egzystencjalnego (dotyk miłości), poprzez swoje naukowo i artystycznie teologiczne apogeum (Bóg), które jest odpowiedzią na zawarte w doświadczeniu życiowym pytanie, aż po chrystologiczną konkretyzację pytania/odpowiedzi wracającą z wyżyn teologii w konkret człowieczego życia (radykalnie naśladować Chrystusa). Ta tęcza-metafora łączy ziemię z Bogiem. Być może dlatego w niedzielę, 28 maja 2006 roku, nad Auschwitz-Birkenau, na oczach całego świata wykwitła tęcza najprawdziwsza...
    Analogia sięga zresztą dalej niż główna idea porównania i Mozartowi teologii nie brakuje nie tylko natchnień i arcydzieł, ale również Salierich. Dla opisu tego zjawiska (o niemałej skali i natężeniu) niech wystarczy reprezentatywna wypowiedź Eugena Drewermanna. Są to lata 90. XX wieku i autor Die Kleriker odpowiada na pytanie: "Co pozostawi po sobie kardynał Ratzinger?":

"Myślę, że nic. Jeśli chodzi o jego dorobek teologiczny, to nie ma o czym mówić, jest bez znaczenia. Nie widzę nikogo, dla kogo teologiczne myśli Ratzingera stanowiłyby jakiś istotny impuls. A nawet jeśli tak było, 20-25 lat temu, to nie ma już do tego powrotu, to już jest passée".

    Komentarz znów niepotrzebny - dopisuje go historia: dorobku, recepcji, życia (obie biografie). I, jak to ona, będzie dopisywała nadal.
    Wbrew Salierim uważam - i jestem do tego głęboko przekonany, a w książce tej spróbuję dostarczyć wielu dowodów na poparcie tej tezy - że myślenie, według którego teologia dzieli się na konserwatywną i postępową (i że istnieją dość proste wskaźniki tej klasyfikacji), klisza wzięta z lat 60. XX wieku (z roku ’68 szczególnie), jest dziś, prawie pół wieku później, cokolwiek anachroniczne . Sądzę, że znakiem, typem i przewodnikiem najnowocześniejszego nurtu teologii współczesnej jest właśnie typ teologii uprawianej i propagowanej przez Josepha Ratzingera. Ośmielam się twierdzić - jako wierzący w Kościele (co wyznaję z dumą i odwagą, ale i ze szczerą pokorą, pomny własnej słabości) rzymskokatolicki teolog - że to Duch Święty powiedział na temat tej teologii coś bardzo ważnego podczas kwietniowego konklawe 2005 roku. To o tym konklawe, konklawe "po mojej śmierci", pisał Jan Paweł II w Tryptyku rzymskim:

"[...] Omnia nuda et aperta sunt ante oculis Eius.
Ty, który wszystko przenikasz - wskaż!
On wskaże..."

    Wskazał. Nie mylę porządków: kluczy Królestwa i modelu scientiae fidei. A zarazem ich arbitralnie nie rozdzielam. Sądzę bowiem, że echo słów z Taboru: "Jego słuchajcie" (Łk 9,35), które rozpoznaję jako chrześcijanin katolik w bezgłośnym białym dymie unoszącym się nad Kaplicą Sykstyńską, zawiera istotną i zarazem szczególną wskazówkę dotyczącą typu refleksji teologicznej i jej dorobku, jakie na tron Piotrowy wnosi Święty Ojciec mojego Kościoła. Słuchajcie Jego - teraz. To ważki argument za aktualnością teologii Ratzingera/Benedykta XVI. A książka pokaże, mam nadzieję, że nie jedyny.

Bene-dicta

    W każdym razie twierdzę, że nowoczesny (post-nowoczesny) dyskurs w teologii XXI wieku jest w swoim najlepszym nurcie taki właśnie: dotyczący istoty rzeczy, komunikatywny (claritas!), oczyszczony z politykierskiej piany, dbający o zapewniającą myśli witalność równowagę ressourcement i aggiornamento, kościelny - to znaczy w swojej naturze i głębi raczej dany i przyjęty niż wytworzony. Przyszłość teologii już teraz związana jest - i coraz bardziej będzie - z jej egzystencjalizacją, procesem, który po raz pierwszy określił tym terminem bodajże Romano Guardini . Chodzi o ukierunkowanie na istotę - na pytania o Boga, o zbawienie, nadzieję, życie, etos - którą współtworzą zgoda na podporządkowanie się szukanej szczerze i znajdowanej w blasku Objawienia prawdzie, głęboka rozumność unikająca tak fideizmu, jak racjonalizmu, prostota wywodu, doniosłość egzystencjalna, inkarnacja idei w ciało życia, w zwyczajność codzienności i niezwykłość spotkania Łaski i natury. Kerygmatyczność, odwaga myślenia pod prąd, język niestroniący od form z natury eseistycznych. Jak najdalej od bełkotu, banalności pseudoerudycji - atrapy prawdy.
    Taka jest właśnie teologia Benedykta XVI: położona zasadniczo na przedłużeniu linii Augustyn-Bonawetura-Guardini, wspierana współpracą z wieloma teologami i filozofami dawnymi (Ojcowie Kościoła, Bernard z Clairvaux i in.) i nowymi (Josef Pieper, Hans Urs von Balthasar i in.) prowadzi nas w nieznaną jeszcze dzisiaj przyszłość.
    Taki też jest podstawowe znaczenie tytułu: Theologia benedicta to teologia Benedykta XVI. Między łaciną a polszczyzną jest tu możliwa (i słyszalna) tego rodzaju gra językowa, oparta na brzmieniowym podobieństwie obu pojęć; dla polskiego ucha theologia benedicta brzmi bowiem (prawie) jak "teologia Benedykta". Więc wykorzystuję tę - nieprzypadkową, moim zdaniem - zbieżność. Nieprzypadkową, ponieważ uważam, że ona (teologia Benedykta XVI) i taka właśnie (z powodów wyłuszczonych wyżej) - jest benedicta, błogosławiona: chciana i wybrana przez Ducha Świętego na ten czas, a z racji swoich pożytków - dobra dla przyszłości sprawy Boga i jego Kościoła.
    Jest to zarazem - i nie bez związku z owym błogosławieństwem - theologia bene dicta: "dobrze wyrażona", "trafnie nazywająca". Poszukiwanie "właściwego języka", "danie rzeczom ich własnego imienia" to jedno z najważniejszych zadań nauk humanistycznych. Dla teologii poprzeczka jest tu podniesiona szczególnie wysoko, skoro teologia ma mocować się z "wyrażaniem niewyrażalnego". Uważam, że model uprawiania teologii zaproponowany przez Benedykta XVI jest w kwestii bene dicta jednym z najciekawszych i najskuteczniejszych (treściowa esencjalizacja, gatunkowa eseizacja, językowa imaginatywność - silny akcent na obrazowość i metaforykę tekstu l’écriture théologique). Dodajmy, że dicta to w łacinie powiedzenia utrwalone w języku, a trafnie wyrażające jakąś zasadę bądź obserwację życiową, także sentencje, przysłowia, bon moty. Przejrzysty i precyzyjny język teologii Benedykta XVI obfituje i w tak rozumiane bene dicta.
    Pojęcie theologia benedicta odsyła też do benedyktyńskich źródeł tego typu teologii. I to w dwóch sensach, które w tym wypadku spotykają się w punkcie wyjścia. Pierwszy nawiązuje do geograficzno-społecznej genealogii Josepha Ratzingera, do jego zakorzenienia w wierze przodków - "chłopskiej pobożności ukształtowanej przez liberalizm starego bawarskiego katolicyzmu, styl życia i ziemię nie bez powodu określaną mianem Terra Benedictina, uprawianą i jednocześnie pobłogosławioną przez Benedyktynów" . Owa charakterystyczna dla Benedykta XVI synteza kroczenia naprzód i konserwatyzmu - przekonanie, że progresywny może być tylko ten, kto jest konserwatywny, ponieważ ten tylko, kto zachowuje (conservare) nienaruszoną całość skarbu wiary, może osiągnąć postęp (progressus) dla człowieka i Kościoła - jest bez wątpienia benedyktyńsko-bawarska, ex Terra Benedictina.
    Najprawdopodobniej również z tych źródeł pochodzi drugi, głębszy jeszcze wymiar "benedyktyńskości" tej teologii: wpływ duchowej fascynacji postacią św. Benedykta z Nursji i jego regułą, "prostym poradnikiem dla tych, «którzy miłują życie i pragną dobrych dni»" . Imię przyjęte po konklawe, 19 kwietnia 2005 roku, a także rozliczne elementy wyraźnej influencji geniuszu św. Benedykta (choćby rola takich pojęć, jak umiarkowanie, cierpliwość, równowaga, głębia) w pismach Ratzingera/Benedykta XVI są tego dowodem. Każdy, kto widział opactwo Seeon nad jeziorem Chiemsee w zorzach zachodzącego słońca, wyłaniające się znad złotego morza rzepaku barokowe hełmy klasztoru Au am Inn (gdzie mały Joseph uczył się gry na fisharmonii), kamienną chrzcielnicę w Marktl am Inn, wielkie pochylone krzyże w rogach starych bawarskich kuchnio-jadalni, Piety i Frasobliwych w bawarskich Heimatmuseum - wie, o czym tu mowa. "Absolutnie nic nie przedkładać nad Chrystusa" - te słowa z Reguły św. Benedykta wpisał papież w swój program podczas pierwszej katechezy środowej (27 kwietnia 2005 r.) . Stąd też - z radykalnego prymatu Chrystusa - niezmącona ufność w każdej ciemności, według innej dewizy benedyktynów: Succisa virescit - "przycinane znowu się zazieleni" . Zmierzch staje się świtem; tracenie życia jest życiodajne.
    Ale chciałbym, żeby Theologia benedicta była czymś jeszcze dalej idącym niż wynika to z powyższych znaczeń i ich interpretacji. Właśnie i dokładnie: nieco "dalej idącym", ale na pewno nie "większym" - głównie dlatego, że autor tej książki nie jest żadną miarą isopsychon (Flp 2,20) ani Papieża, ani jego teologii. "Dalej" znaczy tu przenieść teologię Ratzingera/Benedykta XVI w przestrzeń polskojęzycznej teologii, czyli teologię myślaną (źródłowo) "po niemiecku" zaszczepić w teologii myślanej "po polsku" (mam oczywiście na myśli kwestie znacznie głębsze niż dosłowna translacja językowa). Wydaje mi się też, że moja rodzinna śląskość jest szczególnie predysponowana dla polskiej interpretacji bawarskiej niemieckości - kulturowej, tu: teologicznej. Miejsce, które Śląsk zajmuje w Europie - historycznie, geograficznie, kulturowo, religijnie (ekumenicznie) naturalnie czyni z jego córek i synów ambasadorów takiej translacji.
    "Dalej" znaczy również "przejąć" pałeczkę tej teologii w sztafecie pokoleń. Papież jest dokładnie o jedną generację ode mnie starszy (urodził się rok przed moim tatą) i wysiłek hermeneutycznych badań jego piśmiennictwa jest dobrą okazją kontynuacji (z całą skromnością i znajomością swojego miejsca w szeregu) tego dzieła przez moje pokolenie w zmieniającym się horyzoncie historycznym, cywilizacyjnym, kulturowym. Tym samym owo "dalej" jest pragnieniem szukania i ustawiania własnego głosu teologicznego pod okiem Mistrza. Wszystkie najżywotniejsze elementy eklezjotwórcze - a teologia zdecydowanie do nich należy - nie potrzebują dalekopisu ani funkcjonariuszy-telegrafistów (prezenterów i opisywaczy), ale samo ich istnienie i kontynuacja są możliwe jedynie w gramatycznej osobie pierwszej, gdzie samemu wchodzi się w tradycję i w ten sposób czyni własną. Dodać coś ze swej krwi - powie przy innej okazji Ratzinger .

Książka

    Jest zatem w tej książce obecna teologia głęboko i świadomie zależna od teologii Benedykta XVI, ale - jako taka - już własna. Myśl Autora Wprowadzenia w chrześcijaństwo jest dla poniższych stronic prawie zawsze źródłem, często kontekstem, nierzadko puentą (wnioskiem egzystencjalnym, pastoralnym). Nie roszczę sobie pretensji do żadnej "syntezy teologicznego dorobku Ratzingera/Benedykta XVI". Pontyfikat, dzięki Bogu, trwa, a proponowany przeze mnie wachlarz problemów jest wyborem absolutnie subiektywnym. Dbam na tych stronicach o ponowoczesny horyzont interpretacji. Ale też w każdym detalu jest to hermeneutyka, której fundamentalnym założeniem - oczywistym dla mnie, katolickiego teologa - jest głębokie zaufanie wobec Piotra naszego czasu. Chcę też w tym miejscu wyrazić Ojcu Świętemu wdzięczność - za teologię i postawę - oraz solidarność w jego cierpieniu. I wyrażam też radość - że moim, teologa, Papieżem jest teolog systematyk, profesor dogmatyki.
    Projekt całości jest pomyślany jako sześć rozdziałów składających się na trzy tomy. Pierwszy (2010) dotyczy rozumienia teologii oraz teocentryzmu, istoty przesłania Benedykta XVI. Niniejszy, drugi tom, inspirują treści chrystologiczne - najważniejsza i bodaj najpiękniejsza część teologii J. Ratzingera/Benedykta XVI. Zaproponowana tu w dwóch rozdziałach - "Teologika" i "Teandryczność" - teologia jest zarazem wyznaniem wiary i modlitwą, nauką i opowieścią, diagnozą i prognozą. A w centrum On, Jezus Chrystus, Syn Boga żywego: jest sensem życia i całej rzeczywistości, bo jest komunią Boga z ludźmi. Tom trzeci będzie zawierał zagadnienia z zakresu teologii kultury, etosu i teologii duchowości.

Chodzi o Boga

    Theologia benedicta chce być (z całą skromnością, ufnością) teologią par excellence, czyli teo-logią radykalną, nauką o Bogu. Tak odczytuję serce nauki Benedykta XVI: jest nim Bóg Trójjedyny - refleksji tej przedmiot i podmiot ("już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus" - Ga 2,20 - to coś znacznie więcej niż mistycyzująca metafora, o czym później). I taka też chce być teologii Benedykta XVI hermeneutyka oraz hermeneutyki tej autorskie rozwinięcie.
    Bóg, absolutnie pierwszy bohater tej opowieści, w niezwykły sposób prowadzi swój Kościół. Na przełomie tysiącleci dał mu dwóch papieży-myślicieli, filozofa i teologa, Polaka i Niemca, których duchowy i intelektualny rozmach są porównywalne chyba tylko do dzieła Augustyna i Akwinaty. Jak przejmująco, bardzo współcześnie, bo odwołując się do globalnego kodu kulturowego (cytując Brothers in Arms zespołu Dire Straits), a przede wszystkim - moim zdaniem - trafnie, pisze australijska teolożka Tracey Rowland:

"Oba te pontyfikaty, obu tych ludzi oraz ich wkład w kształtowanie Kościoła trudno uznać za przypadkowy zbieg okoliczności. Ich bycie obok siebie, i po sobie na Urzędzie Piotrowym, jest znakiem mistycznej więzi oraz duchowego partnerstwa, a także dowodem, że pomiędzy wszystkimi próbami i prześladowaniami - na «polach zniszczenia» i w «chrzcie wśród płomieni» - Bóg odnawia swój Kościół w miłości" .

    Już kilkanaście wieków temu, św. Bazyli (w De Spiritu Sancto) porównywał sytuację Kościoła ówczesnego do nocnej bitwy morskiej: "wszystko układa się do góry nogami; wróg i przyjaciel są na równi niewidoczni i w niesłychanie rozpostartym krzyżu nie są już w stanie dłużej wytrzymać; jeden uderza drugiego; Kościół staje się nieopisanym wprost nieładem" . Historia się powtarza, a obraz niejasności, zagmatwania, słowem - nocnej bitwy morskiej zdaje się opisywać dość wiernie naszą sytuację i los - zauważa Ratzinger jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku. I w innym miejscu podejmuje ten sam wątek:

"Nie jest łatwo zobaczyć coś jeszcze poza masą doświadczeń, ideologii i panujących opinii. Kto w coraz większej masie wiedzy i sprzecznych opinii specjalistów może jeszcze mieć nadzieję na rozpoznanie tego, co słuszne? Tylko Bóg może nam dać takie spojrzenie i dlatego na prośbie o nie skupia się wszystko inne. Tylko Bóg może nam dać czyste spojrzenie; tylko On może nas wyzwolić ze sceptycyzmu i pozwolić nam na zobaczenie prawdy pośród całego zamieszania. Czyste spojrzenie jest tym samym co wiara, która mówi nam o tym, co rozstrzygające i istotne pośród ciemności tego świata. Zachowanie wiary, która pozwala nam dostrzec właściwy kierunek, jest jednak zawsze - a dzisiaj może bardziej niż kiedykolwiek - łaską, o którą powinniśmy prosić" .

*
    Właśnie dlatego Teo-Logia: żeby oczyścić spojrzenie, dostrzec kierunek, zobaczyć prawdę - pośród zamieszania nocnej bitwy morskiej, ale i zawsze. Theologia benedicta.

"Złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym (1 Tm 4,10). «Bóg żywy» to zmartwychwstały i obecny w świecie Chrystus. To On jest prawdziwą nadzieją. Chrystus, który żyje z nami i w nas i który wzywa nas do uczestnictwa w jego własnym życiu wiecznym. Jeżeli nie jesteśmy sami, jeżeli On jest z nami, jeżeli On jest naszą teraźniejszością i naszą przyszłością, dlaczego mamy się lękać? ".

    Theologia benedicta est.

***


TOM I (2010 r.)

Capitulum I

(meta)Teologia

Was ist das eigentlich - Theologie?

Sens i natura teologii

  1. (Dei) scientia speculativa (de Deo). Rozumienie teologii; w stronę definicji
  2. Struktura aktu poznania teologicznego. "Myśl ścigająca serce"
  3. Epistheme theologica - methodae theologiae. Zasady ogólne
  4. Theologiae anima ecclesiastica. Proces "podmiany podmiotu" a kościelność teologii
  5. Estetyka teologiczna. "Strzała piękna", "rana miłości"
  6. Zadania teologii. Wobec wiary/rozumu, uniwersytetu/świata
  7. Scientia sanctitati subalternata. Teologia jako wiedza duchowa a świętość

Capitulum II

Teocentryzm

Bóg jest i jest Bogiem

  1. Unum necessarium. Prymat Boga
  2. Imago Dei. "Nie ma w Nim żadnej ciemności"
  3. Deus caritas est. Bóg jako Ojciec, Stwórca, Zbawca
  4. Deus providebit. Bóg Hioba, Abrahama, Ukrzyżowanego
  5. Non incompassibilis est Deus. Bóg współcierpiący jako con-solatio
  6. Ubi amor, ibi oculus. Bóg jako oko, Świadek
  7. Deus Iesu Christi. Teocentryzm jako chrystocentryzm

TOM II (2012 r.)

Capitulum III

Teologika

Jezus Chrystus jako Logos-sens

  1. Logos Stwórczy. Rozumność wszechświata
  2. Logos Wcielony. Syn jako hilasterion
  3. Logiké latreía. Rozumna służba Boża
  4. Logos i ratio. "Poszerzyć rozum"
  5. Logos i prawda. "...na to przyszedłem na świat..."
  6. Logos i wolność. Chrystus a Prometeusz
  7. Patrząc na Przebitego. Performatywna logika Ewangelii

Capitulum IV

Teandryczność

Komunijna struktura rzeczywistości

  1. Wymiar pneumatologiczny. Duch Święty jako communio Ojca i Syna
  2. Wymiar antropologiczny. Ex nihilo sed ex amore - ecce Homo
  3. Wymiar chrześcijański. "Dać sobie umyć nogi"; religio vera
  4. Wymiar eklezjalny. Mysterium lunae; confessio laudis: nigra sum, sed formosa
  5. Wymiar eucharystyczny. Wielkanocny sakrament pojednanych "w górnej sali"
  6. Wymiar kapłański. "Słudzy waszej radości"
  7. Wymiar ekumeniczny. Jedność przez różnorodność

TOM III

Capitulum V

Bez-Bożność

Gottlosigkeit. Gott, wo warst du?

Summa contemporanea contra superbiam

  1. Diabeł nie ma kolan. Źródła hybris
  2. Antyteizm. Zabić dziedzica, usunąć świadka, zagarnąć winnicę
  3. Marksizm, antenaci, krewni, następcy. Krzywy uśmiech Mefistofelesa
  4. Regio dissimilitudinis. Kraina, gdzie wszystko jest inaczej
  5. Jedzący popiół. Ideologia postępu, bożek modernizacji, technokracja
  6. Neognoza, neopelagianizm, acedia dla mas. Popowa wersja religii azjatyckich
  7. Quaerere Deum; veluti si Deus daretur. Ku nawróceniu, przyszłości

Capitulum VI

Po-Bożność

Ars vitae christianae

Circulus salutaris

  1. Duchowość chrześcijańska jako "radość pełna"
  2. Maryjność jako serdeczność. Causa nostrae laetitiae - żyć wewnątrz biblijnego zwoju
  3. Cnoty teologalne. Wiara jako nadzieja na miłość
  4. "Łowić całą noc". Perseverantia, parezja et consortes
  5. Modlitwa jako adoratio i proskynesis
  6. Ocembrować źródło. Sumienie jako anamnesis i conscientia
  7. Królewska droga. Życie jako pasja: z miłości, dla prawdy



Designed by:
   do góry

http://www.jerszym.katowice.opoka.org.pl    2012